Nie urodziłam się z agorafobią. Chociaż zawsze byłam raczej introwertyczką i domatorką, kochającą siedzieć w domu, z kubkiem herbaty i dobrą książką, to naprawdę koncerty i imprezy masowe ładowały mi akumulatory. Pokochałam to od czasu, gdy ojciec wziął mnie na mój pierwszy duży koncert; doskonale pamiętam, że miało to miejsce na którejś z wrocławskich majówek i występował wtedy zespół Deep Purple.
Później jednak, w wyniku kilku przykrych wydarzeń, zaczęły się u mnie rozwijać zaburzenia lękowe, które sprawiły, że musiałam przeorganizować całe swoje życie.